Było wyjątkowo ciepło, przez co gigantyczne zaspy śniegu, które dnia wcześniejszego raczej ozdabiały, dziś stały się górą pluchy. Trening na świeżym powietrzu stał się niemożliwy, więc musiałyśmy pójść przygotować halę. Razem z Lily posprzątałyśmy wszystkie drągi i stojaki, z kolei Mirranda poświęciła się i poszła po Yen i Baby. Gdy hala była uprzątnięta, poszłyśmy siodłać i czyścić. Klacze nie były golone, przez co wyczyszczenie ich zimowej sierści z błota było ogromnym wyzwaniem. Yen musiała się położyć w błocie, a Watch Her Go wyraźnie chciała się nim opatulić jak derką. Po czterdziestu minutach poddałyśmy się i uznałyśmy, że weźmiemy je na oklep. Wyczyściłyśmy tylko nogi, założyłyśmy ochraniacze i poszłyśmy na halę. Mirranda i ja założyłyśmy kaski- chciałyśmy trochę popędzić. Lily patrzyła z zafascynowaniem.
-O jeju, siostrzyczka bez kapelusza- stwierdziła, przypatrując mi się- Wyglądasz teraz jakoś profesjonalniej.
Pacnęłam ją w główkę i kazałam poprawić czapkę, bo matka mnie zabije, jeśli się przeziębi, po czym dosiadłam srokatej. Mirranda wspomogła się bandą, po czym umościła się na grzbiecie gniadej. Ta łypnęła ciekawskim wzrokiem odwracają głowę i wąchając jej nogę. Zdawała się pytać „Ale, że bez siodła?”.
-Tak, kochanie, dziś bez siodełka- odpowiedziała jej Mirr i dała jej łydkę, prowadząc ją na ślad.
Przypatrywałam się jej termobutom, jadąc za nią.
-Wyglądasz, jakbyś owinęła sobie łydki kołdrą- stwierdziłam.
Obejrzała się przez ramię i pokazała mi język, po czym zjechała wzrokiem na moje jasnobrązowe kowbojki.
-Mam wrażenie, że ci palce odmarzną w tych twoich trzewiczkach- powiedziała, opierając się jedna ręką na zadzie. Baby podreptała kilka kroków w przód. Mirr delikatnie ją przytrzymała na wodzach- Prrr, kochanie, przepraszam. Zapomniałam, że nie jesteś przyzwyczajona…
Pokręciłam głową.
-Za dużo jeździsz na spokojnych koniach- stwierdziłam, po czym zjechałam z Yen na obszerną woltę. Szła tak fajnie i spokojnie, w dodatku była bardzo miękka. Czułam się, jakbym jechała na takim futrzastym, miękkim fotelu. Gdy wjechałam na ślad, Watch Her Go akurat robiła z Mirradną wężyk na środku hali. Baby nie wiedziała czego wymaga od niej amazonka, wiec była troszkę skołowana. Nic to wygięcia, ni to praca zadu. Co to za ćwiczenie, o co chodzi?
-Rób z nią to przy ścianie, ona nie wie o co ci chodzi- krzyknęłam, unosząc wysoko wewnętrzną wodzę, wyginając Yen do wewnątrz. Pilnowałam ją zewnętrzną i wewnętrzną łydką. Gdy szła dobrze, puściłam jej luźno wodze, a ona przeżuła i ziewnęła. Dopiero wtedy zmieniłam kierunek półwoltą i zrobiłam to samo ćwiczenie na drugą stronę. Kątem oka widziałam, jak dziewczyny robią wężyk przy ścianie. Baby nie wiedziała w dalszym ciągu o co się rozchodzi- nie miała problemu z porzuceniem śladu, ale takie ćwiczenie było dla niej co najmniej dziwne.
-Porób z nią wolty czy coś. I pokłusuj.
Sama przeszłam do jogu, gdy Yen się wygięła. Puściłam jej wodze i dałam łydkę, na co parsknęła, wyciągając szyję do dołu i ruszając wygodnym, miękkim kłusem. Czułam jak dobrze pracuje jej umięśniony grzbiet i jak pracuje zadem. Po prostu cud, miód i orzeszki. Taki zrelaksowany koń jest czymś rewelacyjnym, chyba nie muszę nikomu tłumaczyć jaka to przyjemność.
Po wystarczającym dystansie lekkim ruchem ręki podciągnęłam jej łeb wyżej, by poćwiczyć nad zadem. Zrobiłam woltę i zobaczyłam przed sobą kłusującą Watch Her Go. Szła dość luźno, jedna jeździec nic od niej nie wymagał, więc wyginała się na zewnątrz. Pomimo sprzeciwu Yen, zrównałam się z nimi.
-Może się zamienimy końmi? Trzeba dobrze rozgrzać Baby, co nie jest najłatwiejsze.
-Ok.
Zjechałam do wewnątrz, by się zatrzymać, co Baby i Mirr zrobiły na śladzie. Zeskoczyłam zręcznie z Yen, po czym podprowadziłam ją do dziewczyny. Szybka zamiana, wskoczenie na grzbiety. Watch była mniej wygodna i bardziej roztrzepana niż Yen, dlatego nie nadawała się dla jeźdźca, który nie wie czego chce. Chwyciłam wodze i nakazałam klaczy kłus. Szła luźno i machała uszami, łapiąc wszystkie dźwięki wokół. Nie była skoncetrowana, więc przykułam jej uwagę porcją wygięć. Chcąc nie chcąc, ćwicząc je ani razu nie zjechałam na ślad, robiąc różne figury we wnętrzu. Obserwując moje poczynania Mirr postanowiła troszkę popracować podobnie z Yen.
Gdy byłyśmy rozgrzane, poprosiłam młodą o przyturlanie jednej beczki. Na jej widok Baby zaczęła lekko i wesoło podskakiwać. Pogłaskałam ją po szyi, chcąc ją uspokoić. Yen stawiła uszy i patrzyła ze skupieniem na beczkę, jednak Watch Her Go była podjarana jej widokiem. Poczekałam, aż gniada przestanie szaleć w miejscu i kazałem jej iść stępem. Pochodziłyśmy troszkę wokół beczki, czekając aż się uspokoi. Dopiero wtedy kazałam jej zagalopować w narożniku. W tym czasie Mirr i Yen miały za sobą już kilka podejść do beczki, w wolnym galopie i kłusie, ćwicząc wygięcie i wyjcie z zakrętu, co Mirr wychodziło przeciętnie. Widać było, że to trening jeźdźca.
Gdy Watch pobiegała lopem na dwa kierunki i była luźna, kazałam się odsunąć dziewczynom. Zrobiam obszerną woltę na połowie hali, a że Baby chciała wyciągnąć szyję, pozwoliłam jej na to. Łypała uchem na beczkę, jednak po pewnym czasie skupiła się tylko na mnie. Pogłaskałam ją i nagrodziłam koncetracją najazdem na beczkę. W wolnym, ale dynamicznym galopie trzymałam z przodu i wysoko wewnętrzną wodzę, kontrolując ją zewnętrzną. Weszła świetnie w zakręt, a że miałam nad nią kontrolę, bez problemu z niego wyszła, gotowa na wyciągnięty galop na prostej.
Kolejna próba była Yen- dziewczyny podeszły znowu z prawej strony. Yen weszła dynamicznie, jednak była przodem na zewnątrz, przez co musiała włożyć mnóstwo siły na wyprostowanie i ruszenie do przodu. Kazałam się im zatrzymać i wytłumaczyłam sposób w jaki trzymam wodze podczas zakrętu i na czym polega dobry zakręt.
Sama zademontrowałam z Baby, pozwalając jej rozwinąć skrzydła- byłam przerażona jadąc na niej na oklep w pełnym galopie, jednak zaufałam swoim umiejętnościom. Miałam ją ciągle pod kontrolą, gdy w zakręcie niemal cały czas miała łeb nad beczką i bez problemu przeszła do cwału na prostej. Yen z Mirr znów spróbowały i było lepiej. Nie przedłużając postanowiłyśmy skończyć na tym pozytywnym akcencie, bo intensywniejszy trening oznaczał dłuższe suszenie i większe ryzyko przeziębienia. Zeskoczyłyśmy z koni i je występowałyśmy, przykrywając cienkimi derkami. Gdy wyschły, wyprowadziłyśmy je na dwór, zdjęłyśmy uzdy i wypuściłyśmy na pastwisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz