Trening skokowy - Move On Yen, Gryfin

Tego dnia nad ranchem było sino. Od rana zrobiliśmy wszystkie prace porządkowe wraz ze zwiezieniem siana do stodoły- nadciągające ciemne chmury nie wróżyły nic dobrego. Wczesnym popołudniem z niepokojem obserwowałyśmy chmury z naszej werandy, pijąc przy tym kawę na naszej zasłużonej przerwie. W końcu padła szybka decyzja, by jednak siodłać konie i szybko prowadzić je na plac- po zapowiadającej się, intensywnej ulewie plac do skoków byłby nieczynny przez blisko tydzień. Warto było zaryzykować.
Poszłam odnieść naczynia, a w tym czasie Mirr i Lily sprowadziły swoje konie- Move On Yen oraz Gryfina. Poszłam im pomóc w siodłaniu, jednak z powodu dość małej wiedzy na temat jazdy klasycznej, musiałam ograniczyć się do roli amatorskiej pomocnej ręki. W końcu konie były gotowe, więc skierowaliśmy się na trawiasty parkur.
Tam dziewczyny dosiadły koni i zjechały na ślad. Yen stąpała pewnie, pełna energii, z kolei Gryfin rozglądał się z zaciekawieniem na boki. Było dość duszno, więc natężenie fruwających much było niesamowite.
Dwa kółka na jedną stronę, później dziewczyny zaczęły jechać na drugą. Sądząc po chmurach dziewczyny miały mało czasu, jednak postanowiły mądrze go wykorzystać- rozgrzewka jest najważniejsza. Po podreptaniu Mirr postanowiła przejść do luźnego kłusa, pilnując klaczy na wodzach, jednak nie wymagając kontaktu. Move odpowiadała żuciem z ręki i szukaniem kontaktu. Z kolei Lily postanowiła popracować z kucem na kołach. Był ujeżdżony westowo, więc było to wskazane. Gdy Gryfin zareagował poprawnie na kilka podstawowych poleceń, ruszyła nim kłusem po śladzie- w tym czasie Mirr zmieniała kierunek, więc Lily wjechała na drugi ślad. Mirr pracowała trochę ujeżdżeniowo z Move, zwalniając na krótkich ścianach i przyspieszając na długich lub odwrotnie.
Gdy wszyscy wydawali się być rozgrzani, nastąpiło przejście do galopu. Move przeszła bardzo płynnie, pod górę. Gryfin po prostu zapierdzielał swoimi krótkimi susami, więc z Lily wzięli drugi ślad. Troszkę pozmieniali kierunki, po czym Move została poproszona o troszkę stępa, zabawę w ustępowanie, zatrzymywania i troszkę cofania. W tym czasie Lily miała zielone światło do pracy na dwóch kołach w galopie. Gryfin był niezmordowany, ładnie się wyginał i był w stu procentach gotowy do kolejnych wyzwań. Gdy Lily również zwolniła do stępa, zostałam poproszona o ustawienie czegoś do przeskoczenia. Na szczęście zostałam poinstruowana o tym, jakich użyć odległości i w jaki sposób poustawiać poszczególne przeszkody. Ustawiłam też kilka drągów dla atrakcji.
Dziewczyny najpierw poprzejeżdżały drągi, jednak okazały się być zbędne- Move i Gryfin to bardzo uważne konie i żaden nie puknął. Następnie Gryfin galopował na luźnych wodzach po śladzie, z kolei Mirr postanowiła obskoczyć szereg gimnastyczny. Move szła równo, z postawionymi uszami. Trzymała tempo, jej susy były elastyczne i skoordynowane. Wszystko odbyło się bardzo płynnie, nawet wyskok na ostatnią, najwyższą przeszkodę. Zaraz po niej pobiegł Gryfin- w tempie błyskawicy przeskoczył przez wszystko, jednak problem stanowiła ostatnia przeszkoda. Uratował skok, jednak wyskoczył niemal pionowo, więc po szeregu stracił rytm i tempo. Wrócili na ślad, a szereg znów zaatakowała Mirr. Move poradziła sobie znów świetnie, więc powiedziałam, że mogą przejść do skakania pionowizn, które rozłożone były na drugiej połówce placu. Znów skupiłam się na Gryfinie.
Widziałam, że był bardziej uważny i skacząc przez wszystkie przeszkódki skupiał się wciąż na wybiciu się na ostatnią. Przeskoczył ją płynnie, nie tracąc rytmu ani tempa. Kazałam dać Lily mu chwilę luzu w kłusie i powtórzyć ćwiczenie, a sama skupiłam się na Move. 
Mirr wskazywała jej po kolei przeszkody, a Move robiła całą robotę. Jak na młodego i niezbyt doświadczonego konia miała niesamowite oko do odległości. Na powrót spojrzałam na Gryfina, który atakował szereg. Ten raz był zdecydowanie najlepszy, więc kazałam Lily skupić się na parkurze.
Powoli zaczynało delikatnie kropić. Miranda stwierdziła, że Move tego dnia chodzi naprawdę dobrze i nie ma sensu wymagać od niej więcej. Zgodziłam się, więc odkłusowała na Move na drugą połówkę placu, by powoli kończyć sesję.
Lily zaczęła przejazd Gryfina. Mały galopował dzielnie, troszkę kłócąc się z Lily nad kolejnością przeszkód. W rezultacie takiej małej kłótni wybrał sobie jedną z przeszkód, pomimo wyraźnych próśb Lily o skoczeniu tej obok. Lily była naprawdę zdeterminowana, by nie wywiózł jej na tę obok, bo to oznaczałoby jego zwycięstwo. Postanowiłam nic nie mówić, przyglądałam się tylko całej sytuacji. W końcu odbił na wskazaną przez Lily przeszkodę, jednak było to tak gwałtowne i w ostatniej chwili, że Lily straciła równowagę. Z tego powodu Gryfin nie poczł wyraźnego polecenia do skoku ze strony jeźdźca, więc wyhamował przed przeszkodą, a Lily zatrzymała się na jego szyi. Na szczęście szybko wróciła w siodło, zawróciła i kazała mu galopować na tę samą przeszkodę.
Tym razem Gryfin się już tak nie kłócił i pokonali ją gładko.
Cała reszta przejazdu składała się często ze zmian tempa, czasem nawet zwolnień do kłusa, jednak Lily nie poddawała się. Nie oddała mu dowodzenia ani razu.
Gdy przeskoczyli gładko jedną z przeszkód, zarządziłam kończenie sesji. Move była już stępowana, teraz tylko kolej Gryfina. Zapowiadało się, że zaraz lunie.
Gdy troszkę pokłusowali i postępowali, akurat zaczęło lać. Otworzyłam bramę, dziewczyny wyskoczyły z siodeł i popędziłyśmy pod stajnię. Tam szybkie rozsiodłanie- dziewczyny dały mi sprzęt, a ja pobiegłam z nim do siodlarni, z kolei one odprowadziły konie do boksów i je wysuszyły.
Gdy robota była odwalona, poszłyśmy na kolejną kawę do domu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz