To nie był dobry czas. Wisiało nad nami widmo zamknięcia stajni. Przez ciąg niepowodzeń nie prezentowaliśmy naszych koni na zawodach zdecydowanie za długo. Świat o nas zapomniał, a my nie mieliśmy jak o sobie przypomnieć.
Atmosfera przegranej unosiła się w powietrzu od dawna. Bez entuzjazmu owijałam nogi Corny owijkami, gdy stała przypięta w korytarzu stajennym. Tak dobra klacz, tak długo bez zaprezentowania.
Skończyłam i pogłaskałam ją po jej pięknej szyi. Spała z opuszczoną wargą, niewzruszona. Została zgłoszona do jednych zawodów. Pierwszych od pół roku. Zobaczymy, jak jej pójdzie.
Zdjęłam z niej kantar i chwyciłam za wodze. Wyprowadziłam ją przed budynek i poszłyśmy na nasz plac. Tam jej dosiadłam i zaczęłam stępować po placu. Padało przez ostatnie trzy dni, stąd było mnóstwo kałuż. Po kilku minutach dotarł Thomas. Zsiadłam z Corny i przytrzymałam ją, gdy wsiadał, choć ie było to konieczne.
Odeszłam za barierki.
Prowadził ją jeszcze trochę na szlaku, po czym przeszedł do kłusa. Dawał jej dużo łydki, by złapała werwę i wprowadzał na wędzidło. Mała kumała wszystko. Na woltach trochę zwalniała, bo nie chciało jej się przebiegać przez kałuże, ale mocniejsza łydka i musiała się ubrudzić.
Po zmianie kierunku trochę stępa. Zatrzymanie. Zatrzymała się trochę jak ciapa, gryząc wędzidło. Cała Corny. Oczywiście najpierw musi się wybiegać, potem jest najlepszym koniem technicznym na świecie.
Przeszedł ze stój do galopu. Kilka kółek biegła ładnie, z energią, ładnie podstawiała nogi i strzygła uszami. Wolty, zmiany kierunków. Zwolnienie do kłusa na długiej linii i w narożniku po przekątnej kłus wyciągnięty. Ładnie ją zaangażował i dobrze się wyciągała. Potem znowu galop i zmiany nogi w galopie.
Gdy już się uspokoiła znowu stęp, zatrzymania. Już zatrzymywała się równo i spokojnie. Ustępowanie od łydki też momentalnie.
Na tym skończyliśmy, jeszcze na chwilę wsiadłam i ją postępowałam już nie na placu, a na terenie stajni. Potem ją rozsiodłałam i wypuściłam na pastwisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz