Klinika I sesja I 2015

Zdenerwowana od rana chodziłam po podwórzu oczekując przyjeżdżających koniowozów. Pierwszy raz miałam wystąpić w roli „mentorki”, choć wcale się nią nie czułam. Bałam się, że będę mieć do czynienia z problemem, któremu nie podołam. Widząc zbliżający się pojazd na horyzoncie poprawiłam kapelusz i oczekiwałam, aż podjadą na dziedziniec. Dopiero tam uściskałam ekipę z Dragon Hill Stud i wskazałam na pastwisko, gdzie ustawiliśmy prowizoryczną stajnię z gotowymi boksami. Jeszcze raz przypomniałam plan imprezy i musiałam przerwać rozmowę, by przywitać się z pasażerami dwóch pozostałych pojazdów, które nadjechały w międzyczasie- Aspera Ranch i stajnia Rubinova. Serdecznie się przywitaliśmy i wyjaśniliśmy wszystkie pozostałe nieścisłości dotyczące planu.
Obserwowałam jak uczestnicy wyprowadzają swoje konie i prowadzą je do stajni, gdzie wszystkie miały mieć trochę czasu żeby odetchnąć po podróży.
Gdy każdy już skonsumował swoje śniadanie, zarządziłam zbiórkę. Wszyscy ustawiliśmy się na niezbyt dokładnie zamiecionym podłożu, po którym walała się słoma. Przełknęłam ślinę i kolejno spytałam jeszcze raz o imiona koni, by zapamiętać i skojarzyć, a później o oczekiwania.
Harry miał dosiadać nowego konia w Dragon Hill Stud, Potencial From Deal, z którym chciał złapać dobry kontakt. Dodał, że to bardzo pewny siebie koń i potrafi się uprzeć. Skinęłam głową, spisałam wszystko w małym notesie i przeszłam do kolejnej osoby.
Louise była ich znajomą ze stajni, która przyjechała ze Smokey Cat, klaczą naszej hodowli. Amazonka chciała poprawić umiejętności w pleasure, gdyż jej zdaniem klacz nie umiała się zaprezentować od spokojnej strony.
Następnym teamem był ten z Rubinovej- dwa nie-quartery, czyli tinker i arabek. Ruby dosiadająca misiastego Sorleya chciała poprawić swoje umiejętności i poznać trudniejsze zagadnienia niż jedynie podstawy, z kolei Sophia chciała lepiej się poznać z French Revolution oraz przećwiczyć coś więcej.
Kobiety z Aspera Ranch miały również troszkę inne priorytety. Mila, nowa w siodle westernowym, chciała podszlifować podstawy na grzbiecie Golden Flame’a, a doświadczona Dorota chciałaby lepiej poznać się ze swoim ulubionym koniem, którym był achałtekiński Amir. Docelowo najbardziej zależało jej na rozwoju konia.
Gdy myślałam, że wywiad mam już za sobą, usłyszałam za swoimi plecami znaczące chrząknięcie. Odwróciłam się i moim oczom ukazały się uczestniczki z mojej stajni. Zmierzyłam je wzrokiem i spytałam, czego oczekują po dzisiejszych sesjach.
Miranda na Płotce chciała się z nią dotrzeć i poprawić ogólną komunikację, najlepiej w pleasure. Lily, nie za bardzo wiedząc co ma powiedzieć wybąkała, że chciałaby poćwiczyć z Milvą lepsze zagalopowania, co jakoś urzekło wszystkich.
Gdy wszyscy się już wypowiedzieli, jeszcze raz omiotłam wzrokiem moje notatki i podzieliłam się ze wszystkimi moimi wnioskami- większości z uczestników zależało przede wszystkim na polepszeniu komunikacji ze swoim wierzchowcem, co już samo w sobie jest zamierzeniem zrobienia kroku w dobrą stronę. Teraz tylko trzeba było go wykonać.
Gdy wszyscy zabrali się za siodłanie, starałam się pokręcić trochę wśród uczestników by poznać zachowania koni bez jeźdźców na grzbiecie. Gdy wszyscy byli już praktycznie gotowi, poszłam z Erickiem już na plac, gdzie ten imbecyl próbował zamontować mi mikrofon, żeby było mnie słychać. Gdy go odpaliliśmy i zaczęłam mówić „raz-dwa-trzy” drążącym ze stresu głosem, nie usłyszeliśmy absolutnie nic. Rozejrzałam się po placu.
-Erick, pało, gdzie są głośniki?
Uderzył się w czoło, mamrocząc coś, że na zimę przecież schowaliśmy je gdzieś w na hali. Gdy już je znalazł i z pomocą Janet przyniósł na miejsce, zaczęły zjeżdżać się konie. Na szczęście udało się im je podłączyć nim pojawili się wszyscy. Erick pokazał mi z oddali kciuka, że już działa i mogę mówić. Pokazałam mu gestem, że go za tę awarię zabiję, na co on wysłał mi całusa. Mordowałam go wzrokiem.
-Przepraszam za mały poślizg. Mam nadzieję, że mnie słychać.
Spojrzałam na reakcję ludzi- ci bliżej powiedzieli „tak”, ci nieco dalej pokazali kciuka w górę.
-Ok. Jako, że jest nas trochę na placu, proszę o zachowanie zasad bezpieczeństwa. Poproszę was teraz o rozgrzewkę, podczas której będę się wam przyglądać, by móc później podzielić na mniejsze grupki, dokładnie tak jak było to w planach. Macie do dyspozycji całą przestrzeń placu. Gdy będzie mnie coś rażąco kłuło w oczy, dam wam znać.
Wszyscy się zgodzili.
-To do pracy, rodacy.

Zatarłam ręce i wyłączyłam mikrofon, obserwując jak wszyscy rozpoczynają trening. Niektórzy niemal natychmiast wyrwali się do stępa i pokierowali swoje konie na ślad, inni poczekali chwilę aż inni odjadą i ruszyli spokojnym tempem, znajdując swoje miejsce. Początek rozgrzewki przebiegał dość spokojnie, gdyż zauważalnie wszyscy postawili na solidne występowanie przed kolejnym chodem. Mimo tej zbieżności, od razu rzuciły mi się w oczy pewne szczegóły. Przede wszystkim French Revolution odznaczyła się stępem może nie na krótkich wodzach, jednak na kontakcie. Miałam podejrzenia, że to koń ujeżdżony typowo klasycznie, jednak postanowiłam później się na tym skupić. Smokey Cat wyraźnie była rozkojarzona, idąc po śladzie, jednak rozglądając się wokół, co jakiś czas gubiąc rytm i zatrzymując się, by podrapać głowę o nogę. Dopiero wtedy Louise reagowała, starając się dać jej łydkę i ciągnąć za wodze. Klacz wtedy ruszała, pokazowo ziewając. Wynotowałam to sobie, po czym przeniosłam wzrok na Sorleya. Był to chyba najspokojniejszy koń w całym towarzystwie, który łykał swoimi bystrymi oczami spod gęstej grzywki. Ruby czuła się na nim pewnie, jednak za wszelką cenę chciała zagarnąć jego głowę, by była ustawiona prostopadle do ziemi. Robiła to poprzez całkowite wyprostowanie rąk i trzymanie ich maksymalnie w dole. Koń, z racji wieku, szedł na czance, która niespecjalnie mu przeszkadzała, więc sprawiał wrażenie zobojętniałego na nacisk. Jednak przez zamknięcie go na przodzie, koń szedł „rozpłaszczony”, bez zwięzłości między tyłem a przodem, w skrócie- zad nie pracował.
Doświadczona Dorota na Amirze próbowała troszkę ztemperować jego chęć do kłusa kręceniem wolt, co zapunktowało w moich oczach. Odsunęłam się im na kroczek, by się wyrobili z woltą, a mój wzrok mimowolnie powędrował na Flame’a z Milą- nie za bardzo wiedziała co od niego ma wymagać, więc koń szedł na całkiem luźnych wodzach po śladzie. Z kolei idący za nimi Potencial From Deal wyraźnie chciał dać od siebie troszkę więcej- jego stęp był aktywny, wygodny, pełny energii. Harry miał do niego rękę.
Gdzieś w tym całym zamieszaniu Lily postanowiła pokręcić z Milvą wężyk przez środek hali, chcąc wyegzekwować aktywniejszy chód, z kolei Mirr pracowała nad uwagą konia na śladzie.

Jako pierwsi zakłusowali Harry i Deal. Z tak aktywnego stępa przejście w kłus wydawało mi się być po prostu idealne. Koń wyraźnie dał sygnał, że nie podobają mu się wysoko trzymane ręce jeźdźca zadarciem głowy, na co mężczyzna wyraźnie oddał mu wodze i chwycił je na jedną rękę. Sorley miał problem z zakłusowaniem, bo nie miał energii, w dodatku przeszkadzały mu ręce jeźdźca. Musiał wydłużyć swój krok w stępie i zadrzeć głowę, by zakłusować. Nie podobało mi się to przejście, było bardzo chaotyczne. Golden Flame i Mila również mieli problem spowodowany brakiem przygotowania i energii. Z kolei nie widziałam, żeby French Revolution miał problem. Po sposobie jazdy amazonki wyraźnie zauważyłam, że to koń ujeżdżony klasycznie. Przygryzłam wargę, przyglądając się im. Postanowiłam wymyślić westowe ćwiczenia, które mogłyby wpłynąć na poprawę ich komunikacji.
Gdy tak stałam i patrzyłam, prawie zginęłam pod kopytami kłusującej Płotki. W ostatniej chwili odwróciłam się i uskoczyłam, po czym pokiwałam palcem. Cóż, klacz może i nie należała do najsterowniejszych, jednak wyraźnie brakowało tu porozumienia między stronami.
Milva i Lily dobrze sobie radziły- mała ćwiczyła z nią zmiany tempa, na krótszych ścianach wymagając od niej aktywny, jednak wolny jog, podczas gdy na długich nagradzała ją swodobnym kłusem.
Amir miał bardzo długi kłus, to też ciągle jeździł na najszybszym śladzie. Uznałam, że trzeba by było wprowadzić jakieś ćwiczenia na wykorzystanie jego naturalnych predyspozycji na aktywny acz krótszy chód, który jest tak pożądany w weście.
Smokey Cat zakłusowała wyraźnie bez kontroli, unosząc łeb i biegnąc z nieco zadartym na całkiem luźnych wodzach, rozglądając się wokół. Jej chód był szybki i dynamiczny, jednak całkiem pozbawiony kontroli- po prostu biegała w kółko.

Zaczęłam się zastanawiać nad łączeniem w pary. Na początku myślałam, że Smokey Cat i Amir będą dobrym zestawieniem, jednak zaczęłam mieć teraz wątpliwości. Tekinek był szybki, ale kwestią jego przekształcenia jest proces, któremu Dorota w zupełności podoła, po otrzymaniu kilku wskazówek. Z kolei Smokey była koniem pozbawionym kontroli, który niespecjalnie przejmował się jeźdźcem. Przy tym najbardziej pasowała mi do… Golden Flame’a. Owszem, był on posłuszny i cierpliwy, jednak punktem wspólnym były tu amazonki, które nie wiedziały co dokładnie mają wymagać od swoich wierzchowców myśląc, że west to tylko jazda na luźnych wodzach. Musiały zdecydowanie przećwiczyć podstawy razem, przy okazji pomagając sobie i swoim koniom.

Rozważałam dalsze sparowania, obserwując pracę zastępu w kłusie i jogu. Milva co chwilę pracowała na wężykach i woltach, podobnie Potencial From Deal i Płotka. Reszta zmieniała kierunek półwoltami lub po przekątnych albo też postanawiali dać sobie chwilę oddechu w stępie. Skorzystała na tym Płotka, z którą Mirr chciała przećwiczyć side-assy. Coś im nie szło, klacz nie umiała się skupić na postawionym jej zadaniu, chcą wykonywać ruch naprzód. W rezultacie zrobiły kilka kroczków w bok, jednak Mirr nie chciała od klaczy więcej, więc zakończyła dobrym akcentem nim klacz ruszyła naprzód.
Przypominała mi tym troszkę Amira, jednak to było póki co luźne powiązanie. Mimo wszystko połączyłam te dwa imiona cienką kreską w moim notesie.

Sorley był wciąż skłaniany do trzymania głowy prostopadle do ziemi stanowczymi rękami jeźdźca, co niestety podpatrzyła ich koleżanka ze stajni, wydłużając wodze, lecz trzymając ręce maksymalnie w dole. Nie podobało mi się to, jednak to był złożony problem, więc postanowiłam pomóc im razem na kolejnej godzinie. Zerknęłam na notes i zobaczyłam imiona koni, które mi pozostały. Milva i Potencial From Deal. Gdy podniosłam wzrok, zobaczyłam, że jako jedyni postanowili już przejść w lope. Ogier szedł luźno i aktywnie, jednak jego jeździec zbyt mocno oddziaływał biodrami, starając się go wypchać jeszcze bardziej do przodu, zamiast używać więcej łydek.
Z kolei mała z Milvą śmigały aż miło, jednak Lily używała zdecydowanie zbyt dużo łydek, za mocno zesztywniając się w biodrach. Uznałam, że to małe przeciwieństwo jest w sumie bardzo ciekawym połączeniem.



Mając już gotowe zestawienia, spokojnie obserwowałam dalszy przebieg treningu. Uczestnicy przeszli w lope lub galop, w zależności od umiejętności koni. Niektóre konie pomimo najszczerszych chęci jeźdźców nie chciały biec krótko, aktywnie i zebrane. Nie były gotowe na lope, nie reprezentowały jeszcze tego poziomu zebrania. Gdy trening się już powoli kończył, niektórzy przeszli już do stępa, inni kończyli powoli kłusem, by stopniowo przejść do niższych chodów.
-Ok, widzę, że niektórzy już kończą. Może umówmy się, że za pięć minut poproszę was wszystkich o zebranie się na środku i powiem o parach na następne godziny.
Wyłączyłam mikrofon i spojrzałam na zegarek. Wyznaczony czas minął szybko w atmosferze rozluźnienia, która zwykle towarzyszy każdemu treningowi.
-Ok, podjedźcie do mnie powoli.
Wszyscy zebrali się, a ja troszkę denerwowałam się, widząc tyle par oczu, które mnie obserwowały. Przerwałam nerwowo ślinę.
-Dziękuję wam za tę godzinę, dzięki której miałam okazję poznać was, wasze konie no i wasz sposób trenowania ich. Mam nadzieję, że w ustalonych przeze mnie parach uda się nam rozwiązać zauważone przeze mnie problemy i dojdziemy do polepszenia komunikacji między wami a waszymi końmi.
Zerknęłam na kartkę.
-Tak więc… Na pierwszym poobiednim treningu poproszę Golden Flame’a i Milę oraz Smokey Cat z Louise. Może pokrótce dlaczego was sparowałam, poza maścią…-kilka osób się cicho zaśmiało, a ja zyskałam trochę pewności- Nie za bardzo wiecie czego oczekiwać od swoich koni i jakie wykonywać z nimi ćwiczenia poza jazdą na długich wodzach. Musicie popracować razem nad kontrolą i koncentracją waszych koni, by zwracały uwagę na was, a nie na wszystko inne. Damy temu radę, spokojnie. Popracujemy trochę nad pracą zadu, co pomoże wam w spinach, choć bardziej skupimy się na stopach. Jeszcze zobaczymy z czym będzie większy problem i skupimy się na tym.
Znów zerknęłam na notes.
-W połowie ich treningu zaczną szykować się… Amir z Dorotą i Mirr z Płotką. Zauważyłam u was naprawdę sporą dążność do przodu. U tych koni objawia się to troszkę inaczej, ponieważ podłoże jest troszkę inne. Przede wszystkim Płotka jest dość upartym koniem, więc zaskarbienie sobie jej koncentracji i posłuszeństwa jest bardzo trudne- gdy nie jest skupiona, będzie iść naprzód. Musi być zrelaksowana i odprężona, by mogła się skupić i wykonać postawione przez nią zadanie. Amir z kolei to koń predysponowany fizycznie do szybkiego biegu, więc nauczenie go wolnych i aktywnych chodów west może być wyzwaniem. Postaramy się przekuć jego dążność do przodu na aktywność.
Spojrzałam na notes, choć doskonale pamiętałam, kto jest następny.
-Potem poproszę dziewczyny z Rubinovej na French Revolution i Sorleyu. Obydwa konie to zawodnicy chodzący zarówno w konkurencjach klasycznych jak i westernowych, jednak arabek jeżdżony jest klasycznie, a tinker westernowo. –spojrzałam na Sophię- Mogę zaproponować ci ćwiczenia westernowe, które pomogą ci w komunikacji i jednocześnie ulepszą jazdę klasyczną. Z kolei w przypadku Sorleya… Będę musiała pokazać ci, jak uzyskać od niego zamierzony przez ciebie efekt bez obniżania rąk i niepotrzebnego hamowania go. Pokażę ci drogę, jednak gdy wrócisz do domu będziesz musiała kontynuować ten sposób treningu.
Spojrzałam ukradkiem na Lily na Milvie.
-Ostatnią parą na dziś będzie Lily na Milvie oraz Harry na Potencial From Deal. W przypadku tej pary poprawki będą czysto kosmetyczne, choć niezbędne. U młodej zauważyłam zesztywnienie w biodrach, które nadrabia nadaktywnością łydek, z kolei u Harrego zauważyłam zjawisko zupełnie odwrotne. Słowami podsumowania- wydaje mi się, że takie zestawienia będą dość ciekawe do obserwacji dla osób, które przyjechały tu właśnie po to. Będzie można zobaczyć podobne problemy, jednak spowodowane czymś innym, lub właśnie podobny problem dający inne objawy. Dziękuję jeszcze raz uczestnikom za ten trening i widzimy się wszyscy na obiedzie.
Wyłączyłam mikrofon, po czym zdziwiłam się, słysząc cichy aplauz. Zaśmiałam się pod nosem, czując, że nie zasłużyłam na brawa. Być może jeszcze nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz